Zimowa wyprawa na najwyższy szczyt Kaukazu - Elbrus 5642 m

28-02-2005

Prawie dziewięć lat temu miałem okazję po raz pierwszy odwiedzić góry Kaukazu. Na tamtym wyjeździe, który miał charakter bardziej poznawczy wszedłem po raz pierwszy na najwyższy szczyt Kaukazu. Jednak letnie wejścia na Elbrus mają charakter dość pospolity. Wystarczy odpowiedni sprzęt, nabyta aklimatyzacja, kondycja i oczywiście szczęście do pogody. Prawdziwym wyzwaniem było jednak wejście na Elbrus w sezonie zimowym.
Dowiedziawszy się, że internetowa grupa "Extrek" realizująca z reguły oryginalne projekty górskie już po raz trzeci organizuje zimową wyprawę na Elbrus - postanowiłem bez wahania wziąć udział w wyprawie. Dwa pierwsze wyjazdy nie zakończyły się wejściami szczytowymi z powodu krótkiego pobytu, słabej aklimatyzacji uczestników i złej pogody. Dla uczestników wyjazdu dodatkową motywacją był fakt, iż przed nami weszło na szczyt zimą, co najwyżej kilku Polaków. Nasza wyprawa odbyła się w dniach 2-18 styczeń 2005 roku. W Kaukaz dotarliśmy po trzech dniach podróży. Naszym środkiem transportu był przerobiony nieco Fiat Ducato, pełniący również funkcję hotelu w trakcie dojazdu. W składzie ekipy znalazło się pięć osób, które miały okazję poznać się dopiero na wyjeździe. Była to grupa ludzi niemal z całej Polski: Piotr z Wrocławia, Irek z Jastrzębia (Śląsk), Adam z Opola, Sławek z Gdańska i oczywiście przedstawiciel Rakszawy.
Po przyjeździe pierwsza noc ze środy na czwartek spędziliśmy w niewielkim hoteliku u podnóża Elbrusa, aby dnia następnego wyjechać kolejką do stacji Mir położonej na wysokości 3470 m n.p.m. Stacja była punktem z którego rozpoczęła się zasadnicza część naszej wyprawy. Z powodu braku aklimatyzacji postanowiliśmy spędzić jedną noc w korytarzu stacji ( temperatura wewnątrz -15° C), aby w piątek dotrzeć do schroniska Prijut na wysokości 4200 m. Będąc już na samej górze szybko przekonałem się, że zimowe wejścia na Elbrus są znacznie trudniejsze. O ile przed laty do osiągnięcia celu wystarczyło mi półtora dnia pobytu na samej górze, o tyle teraz zajęło nam to całe dziewięć dni. Zimą odczujemy znacznie niższe temperatury kształtujące się w partiach szczytowych od -25 do -45o C, zaś temperatura odczuwalna uwzględniająca wiatr jest jeszcze niższa. Jednak tym co stanowi poważne zagrożenie w zimie, a czego nie spotkamy latem - są stoki lodowe ciągnące się na odcinku kilkuset metrów. Przejście ich wymagało słabego wiatru oraz dużej koncentracji ponieważ asekuracja z czekana po upadku w tych miejscach była wielce problematyczna.
Owe niebezpieczne stoki lodowe powodowały, że część zespołów rosyjskich stosowało tam asekurację. Dawała ona z jednej strony poczucie bezpieczeństwa, a z drugiej z kolei spowalniała poruszanie się i obciążała koniecznością niesienia liny i pozostałego sprzętu asekuracyjnego, co w konsekwencji zmniejszało szansę na wejście szczytowe. Ze względu na fakt, że Elbrus to wygasły wulkan, mówi się też o pewnych utrudnieniach związanych z wyziewami siarki w okolicach Skał Pastuchowi. Jednak nie odczuliśmy tego mimo spędzonego noclegu w tym rejonie, a być może wyziewy zdarzają się jedynie okresowo.     
Warto wspomnieć nieco o bazie noclegowej na Elbrusie. Nasze schronisko "Prijut" chroniło jedynie przed wiatrem, zaś nawiany w części parterowej śnieg pozwalał na gotowanie wody bez konieczności wychodzenia po niego na zewnątrz. W okresach załamania pogody dużym problemem było korzystanie z prowizorycznej ubikacji, jednak i z tym problemem poradziliśmy w sobie tylko znany sposób. Poza naszym schroniskiem znajdują się w niewielkiej odległości jeszcze dwie bardzo prowizoryczne chatki drewniane oraz wyraz rosyjskiej praktyczności - kadłub samolotu służący latem jako schron dla służb ratowniczych. Około 500 m poniżej naszego schroniska znajduje się największa baza noclegowa, gdzie rolę pomieszczeń noclegowych pełnią beczki po paliwie rakietowym. Beczki są obiektami ogrzewanymi, co powodowało, że większość osób planujących wejść na szczyt nocowała właśnie tam. Jednak beczki leżą zbyt nisko aby zimą można było z nich osiągnąć wierzchołek, dlatego obserwowaliśmy jedynie nieudane  próby wejścia na szczyt.
Po noclegu w sobotę rano wyruszyliśmy do Skał Pastuchowa (4750 m) zostawiając tam część sprzętu biwakowego. Dnia następnego wyruszyłem ze Sławkiem do góry, aby aklimatyzować się na coraz większej wysokości. Braliśmy możliwość wejścia na szczyt jeśli oczywiście starczy nam sił przy tak krótkiej aklimatyzacji. Niestety brak owej aklimatyzacji zmusił mnie do powrotu na wysokości 5100 m.

góry Kaukazu  góry Kaukazu

Tymczasem Sławek mimo późnej pory zdecydował się iść dalej i w konsekwencji jako pierwszy z naszych osiągnął szczyt. Jednak ostatnie dwie godziny powrotu przyszło mu iść już w ciemnościach. W ślad za Sławkiem postanowili pójść następnego dnia Adam z Irkiem. Jednak po kilku godzinach wiatr znacznie przybrał na sile, po czym rozpętało się prawdziwe zimowe piekło. Nasza dwójka skrajnie wyczerpana walką z wiatrem dotarła do schroniska w południe. Następne dni to okres załamania pogodowego. Czas wypełniło nam spanie, gotowanie oraz jedzenie coraz szybciej wyczerpujących się zapasów żywności. Wreszcie w czwartek poprawiła się pogoda. Tego dnia ponownie Irek z Adamem wyruszyli o czwartej rano w stronę szczytu i mimo pewnych trudności osiągnęli główny wierzchołek. Tego samego dnia pozostała trójka postanowiła dotrzeć do Skał Pastuchowa, aby następnego dnia wejść na szczyt mając tylko 900 m podejścia. Noc nie była zbyt spokojna ponieważ wiatr uderzający nieustannie o namiot wytwarzał taki hałas który nie pozwalał zasnąć. Rankiem w piątek wyruszyliśmy. W niewielkich plecakach nieśliśmy jedynie termos, aparat fotograficzny oraz lekarstwa. Dość szybko nasze tempo spadło do trzech oddechów na jeden krok. Jednak dzięki determinacji weszliśmy przed czternastą na główny wierzchołek. Tymczasem Sławek znów solo wszedł na drugi wierzchołek Elbrusa. Będąc na szczycie obserwowaliśmy niemal całe pasmo Kaukazu oraz w większej oddali Morze Czarne. Po osiągnięciu celu przez całą grupę chcieliśmy jak najszybciej wrócić do kraju. Nasza wyprawa zakończona pełnym sukcesem dobiegła końca 18 stycznia. Część uczestników planuje już kolejne wyprawy…

Uczestnik wyprawy: Wojciech Figiela

góry Kaukazu   góry Kaukazu