XIII Powiatowy Rajd Rowerowy Szlakiem Żelaznym

29-05-2007

XIII może być szczęśliwy i bardzo udany!

Po raz XIII właśnie odbył się w dniu 26 maja 2007 r. Powiatowy Rajd Rowerowy , tym razem Szlakiem Żelaznym na terenie Gminy Rakszawa.

Słoneczny i piękny poranek w tym dniu od samego początku wróżył wiele przyjemnych doznań. Nie pomylili się ci chętni , którzy w tym dniu pojawili się na starcie pod „Dębem” przy Zespole Szkół Tekstylno-Gospodarczych                w Rakszawie. Organizatorzy naliczyli ich 148. Były to:  dwie grupy z Rakszawy, jedna ze słynnym opiekunem Janem Jabłońskim , który jak zawsze w ciekawy i profesjonalny sposób prowadził ten ogromny peleton, druga ze Szkoły Podstawowej nr 2 z opiekunami Tadeuszem Narogiem i Barbarą Janusz, grupa   z Czarnej na czele z Małgorzatą Gwizdak i Magdaleną Skrobiś , którym bardzo dziękujemy za bezinteresowną  pomoc organizacyjną, grupa z Markowej pod wodzą niezawodnych opiekunów Renaty Balawejder i Waldemara Hawro, nowa grupa z Soniny , którą zorganizował Pan Jerzy Bodzak wraz z małżonką., liczna grupa z Przeworska, którą przyprowadził Edward Krauz – organizator całej imprezy, bardzo liczna grupa tzw. pielgrzymkowa z takich miejscowości jak Rzeszów, Łańcut, Krasne, Przeworsk, Jarosław, Chmielnik, Sonina. Mnóstwo rowerzystów z Miasta Łańcuta. Jechała jeszcze 6-cio osobowa grupa rodzinna ze Soniny , którą mądrze i czule opiekował się ojciec Antoni Superson. Najmłodszym uczestnikiem był jego syn Błażej rocznik 2001, zaś najstarszy uczestnik urodził się jeszcze w roku 1938. Nie można pominąć również grupy, która przyjechała aż z Mielca, a przyprowadził ją sam Jerzy Łukasiak , kolarz jeżdżcy niegdyś w profesjonalnym peletonie.

Otwarcie było bardzo uroczyste. Po wciągnięciu na maszt flagi z pięcioma kółkami olimpijskimi, słowa powitania i zachęty do kontynuacji dzieła rowerowego wygłosili Józef Rzepka v-ce Starosta Łańcucki i Maria Kula wójt Gminy Rakszawa. Obecni byli również Przewodniczący Rady Gminy Rakszawa oraz Dyrektor Zespołu Szkół Tekstylno-Gospodarczych . Słowa uznania należą się Panom Policjantom z Komendy Powiatowej Policji w Łańcucie, którzy przy użyciu radiowozów bezpiecznie przeprowadzili ten ogromny peleton , dwukrotnie przez drogę wojewódzką oraz przez inne niebezpieczne miejsca podczas tego rajdu.

Walory i atrakcje turystyczne pięknym i fachowym językiem w ujmujący           i budzący zaciekawienie sposób prezentowała Pani Rzepka Dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Rakszawie. Wiedzy i polotu w opowiadaniu tradycji związanych z wytapianiem żelaza i pracą miejscowych kowali można jej było tylko pozazdrościć. Wszyscy, którzy uważnie jej słuchali wrócili z tej wyprawy bardzo ubogaceni. Pani Dyrektor zaskoczyła nas już na pierwszym przystanku pojawiając się przy piecu do topienia rud żelaza w tradycyjnym stroju hutnika    z tamtych czasów. Od razu poczuliśmy powiew z innej epoki., a żar 1300 stopni Celsjusza dodatkowo wzmagały mocne promienie porannego słońca. A potem było już tylko cieplej i goręcej. I tak na kolejnym przystanku Wołochy znaleźliśmy się tuż obok potężnego głazu upamiętniającego pobyt w Rakszawie na wiecu chłopów - samego Wincentego Witosa. Na Kątach Rakszawskich spotkaliśmy 90-cio letniego kowala , który w swojej tradycyjnej kuźni jeszcze pracował , gdzie mogliśmy też na żywo oglądać  podkuwanie konia. Wiele osób z naszego peletonu takie scenki rodzajowe widziało po raz pierwszy w życiu. Niektóre, ckliwe panie mocno przeżywały ten zabieg, myśląc, że jest on dla konia bolesny . Potem mogliśmy poznać technikę produkcji cegły w zasłużonej cegielni na Rakszawskich Kątach, wejść do pieca i przekonać się o trudach tego zawodu. Na Wydrzu odpoczywaliśmy w godzinach południowych w pięknym zakątku myśliwskim, gdzie można było dotknąć kilkusetletniego dęba, który być może pamięta czasy bitwy pod Grunwaldem.

Nie obyło się bez drobnych nieporozumień i awarii rowerów. Trzeba było jak zwykle zakleić kilka przebitych dętek, dokręcić korby w rowerach, naprostować pogięte hamulce, uzupełnić zerwane linki itp. Bezcenna wtedy okazywała się koleżeńska pomoc, która przychodziła natychmiast i z tego powodu możemy być bardzo dumni. Zdarzyło się też , że zgubiliśmy na trasie bardzo ważną osobę, która z trudem nas odnalazła przy pomocy przypadkowo spotkanych, życzliwych ludzi.

Pewna grupa nie wytrzymawszy tempa pobłądziła w lesie, musiała wrócić       do punktu wyjścia i inną prostszą drogą dojechać do mety, którą była urocza wyspa na stawach w „Brzeźniku”.

Tam też po gorącym posiłku i herbacie przygotowanym przez Bernarda i jego zespół wspomniany już wcześniej Jan Jabłoński przygotował interesujący konkurs , podczas którego okazało się , że jadąc na rowerze w trudnych warunkach leśnych i biegnąc ten sam odcinek na nogach można osiągnąć bardzo podobne rezultaty. Trudny wybór należał oczywiście do uczestników zgłaszających się do konkursu. Chętnych jak zawsze nie brakowało,                   a rywalizacja była nader zażarta. Mimo przejechania w tym dniu już 60 km        i perspektywą powrotu do domu, nikt z zawodników nie myślał pasować. Warto jednak było bo oprócz osobistej satysfakcji były również ciekawe nagrody          i kolorowe dyplomy. Tym, którym nie powiodło się w bezpośredniej rywalizacji mogli spróbować szczęścia w losowaniu. W ten sposób los do niektórych         się uśmiechnął.

Tak czy inaczej utrudzeni , spaleni słońcem i wysmagani wiatrem ale szczęśliwi wracaliśmy do swoich miejscowości i do swoich rodzin, ubogaceni nową wiedzą, doświadczeniem i kolejnymi zapisanymi na naszych licznikach kilometrami, z nadzieją , że może kiedyś jeszcze się taki rajd przydarzy!

Za patronat medialny uprzejmie i gorąco dziękujemy Radiu Via, którego zajawki sprowadziły na trasę rajdu wielu  rowerzystów.

                                               Informację przygotował Edward Krauz