ks. Józef Tęcza - dukielski i łańcucki konspirator

31-03-2025

  Ks. Józef Tęcza urodził się w 1904 r. w Kopciach koło Kolbuszowej. W latach 1917–1925 uczęszczał kolejno do gimnazjum w Kolbuszowej, a następnie do Państwowego Gimnazjum im ks. S. Konarskiego w Rzeszowie. W 1925 r. wstąpił do seminarium rzymskokatolickiego w Przemyślu, na kapłana wyświęcony został 11 czerwca 1930 r. W latach 1930–1933 pełnił posługę duszpasterską jako wikariusz w parafii Haczów, w latach 1933–1934 sprawował tam funkcję administratora. Od 1935 r. był proboszczem w parafii Dukla i 5 czerwca 1938 r. na rynku dukielskim podczas patriotycznej uroczystości ks. Józef Tęcza poświęcił dwa karabiny maszynowe 7,92 mm Browning wz. 1928 ufundowane przez społeczeństwo powiatu krośnieńskiego szwadronowi kawalerii KOP „Bystrzyce”.
  Wkrótce po zakończeniu kampanii polskiej jesienią tego roku ks. Tęcza zaangażował się w konspiracyjne przerzuty żołnierzy i cywilów kierujących się przez strzeżoną silnie granicę na Węgry, wspomagał również osoby udające się z tajnymi misjami podziemia za San - na tereny zajęte przez Związek Sowiecki. Pomagał oficerom przedostającym się przez granicę w celu kontynuowania walki z Niemcami, udzielał również pomocy kurierom pokonującym rubież w rejonie Przełęczy Dukielskiej. Zapewne zaprzysiężony został do Służby Zwycięstwu Polski już jesienią 1939 r., a następnie był w szeregach ZWZ i AK, posiadał w konspiracji kolejno pseudonimy „Długosz” i „Łęgowski”. Nie znamy szczegółów związanych z tym etapem działalności podziemnej proboszcza dukielskiego, co paradoksalnie świadczy jednak o dobrym zakonspirowaniu jego poczynań.
  W 1942 r. w Dukli został prawdopodobnie zdekonspirowany, zagrożony aresztowaniem udał się do Łańcuta i tam się ukrywał. Nie zaprzestał jednak działalności podziemnej – w latach 1942–1943 kierował akowskim Ośrodkiem Kierownictwa Dywersji (Kedyw) Łańcut-Przeworsk o kryptonimie „Kiejstut”. Wydaje się pewne, że pełniąc tę funkcję ks. Józef Tęcza, posiadał przynajmniej pierwszy stopień oficerski - podporucznik. Do struktur Kedywu zaliczano wówczas zespoły dywersyjne funkcjonujące na terenie obwodów łańcuckiego i przeworskiego AK. Kedyw Okręgu Krakowskiego AK uformował się na przełomie lat 1942 i 1943, Ośrodek Łańcut-Przeworsk („Kiejstut”) wchodził w owym czasie w skład tzw. Rejonu Kedywu Inspektoratu Przemyskiego AK, który był podporządkowany Komendantowi Kedywu Okręgu Krakowskiego AK. Sztab ośrodka Kedywu był dobrze zakonspirowany, wydaje się, że konspiracyjna funkcja księdza Tęczy była znana jedynie kilku oficerom Komendy Obwodu Łańcut AK i Obwodu Przeworsk AK oraz zapewne kilku oficerom lokalnej dywersji.
  Nie udało się natrafić na źródła dokumentalne opisujące ówczesną działalność konspiracyjną księdza Józefa Tęczy poza dość przekonującym przekazem znajdującym się w niepublikowanych wspomnieniach pt. „Z niedobrych dni” autorstwa Zofii Kleczyńskiej ps. „Kuma” - komendantki Wojskowej Służby Kobiet (WSK) łańcuckiego Obwodu Armii Krajowej. Co ciekawe relacja ze spotkania z „Łęgowskim” została przez „Kumę” przedstawiona w znacznej części w formie dialogu, co jest rzadkością we wspomnieniach i relacjach uczestników polskiej konspiracji wojskowej.
  Wedle wspomnień Kleczyńskiej kontakt z ks. Tęczą dotyczył przygotowań do zamachu na oficerów wchodzących w skład sztabu niemieckiej 154. Dywizji Piechoty Rezerwowej Wehrmachtu z generałem Friedrichem Altrichterem na czele. Dowództwo tej jednostki stacjonowało wówczas w Łańcucie (zamek hr. Potockiego) i Kedyw planował likwidację całej kilkunastoosobowej grupy za pomocą podania trucizny w pożywieniu. Miało do tego dojść w kasynie znajdującym się w jednym z budynków ordynacji łańcuckiej na terenie Łańcuta. Jedzenie gotowano w kuchni zamku Alfreda hr. Potockiego, a podawano je w pobliskim kasynie, dokąd pieszo przechodzili oficerowie. Niestety nie możemy potwierdzić zgodności relacji „Kumy” z faktami, jednak we wspomnianym przejmującym dialogu „Łęgowski” stara się przekonać swoją rozmówczynię do konieczności przeprowadzenia i samego jej uczestnictwa w zamachu, a komendantka WSK stara się oponować, podając argumenty przeciw takiej operacji. Stanowczo przeciwstawia się zamachowi, obawiając się surowych represji okupantów skierowanych wobec niewinnych mieszkańców zamku i obywateli samego Łańcuta. Nie mamy podstaw, by kwestionować fakt odbycia takiej rozmowy i zaplanowania zamachu, wydaje się jednak, że tak spektakularna akcja niewątpliwie pociągnęłaby za sobą poważne konsekwencje w najczęściej praktykowanej przez okupanta niemieckiego formule odpowiedzialności zbiorowej. Spotkanie „Kumy” z „Łęgowskim” miało miejsce na początku 1943 r. Ich dialog stanowi znakomity przykład wyrażania ówczesnych dylematów moralnych przez osoby zaangażowane w walkę podziemną, zachęcanych do uderzania w nieprzyjaciela za pomocą niekonwencjonalnych metod. Jest to zarazem zderzenie postaw dwojga osób uczestniczących w konspiracji, ale reprezentujących odmienne poglądy na metody zwalczania wroga.
  Oto fragment wywodu „Łęgowskiego” ze wspomnień przedstawionych przez „Kumę”: „ […] Zaczął od informacji o kwaterującym w zamku sztabie. Czy wiadomo mi, że jest to sztab o specjalnych zadaniach, a raczej o jednym wyłącznym zadaniu, jakim jest walka z polską dywersją? Polska dywersja może być dumna: ilość wysadzonych pociągów z amunicją, bronią, sprzętem i ludźmi, zerwanych mostów, zniszczonych lub uszkodzonych torów i innych urządzeń kolejowych – wszystko to podawał w cyfrach – jest taka, że paraliżuje poważnie niemiecką komunikację z frontem wschodnim, która z konieczności odbywać się musi przez polskie tereny. Możemy być dumni, jednocześnie jednak nie wolno nam nie doceniać przeciwnika. W kwaterze führera zapadł wyrok, polska dywersja musi być zlikwidowana – i to jak najszybciej. To jest dla Niemców konieczność życiowa, na chwilę obecną zadanie numer jeden. Dlatego powstał ten sztab, precyzyjna machina zagłady. Wyposażono go w nieograniczone kompetencje, nieograniczone uprawnienia. Tu wypracowuje się plany, tu zbiegają się wszystkie nici wywiadu i kontrwywiadu, w mózgach tych kilkunastu oficerów dojrzewają niechybne, może genialne chwyty, zmierzające do masowej eksterminacji wszystkiego, co w Polsce jest oporem i walką. – Dlatego – ciągnął dalej zmienionym głosem – i u nas zapadł wyrok. Ten sztab musi przestać istnieć. Jest to być albo nie być dla całej podziemnej Polski walczącej. Być albo nie być dla naszego politycznego jutra…”.
  Do realizacji planowanej akcji ostatecznie nie doszło. W czerwcu 1944 r. 154. Dywizja Piechoty Rezerwowa z gen. Altrichterem na czele uczestniczyła w skierowanych przeciw partyzantom operacjach o kryptonimach „Sturmwind I” i „Sturmwind II”. Działania bojowe toczyły się w Lasach Lipskich, Janowskich i Puszczy Solskiej. Walki w Puszczy Solskiej doprowadziły ostatecznie do okrążenia części sił Armii Krajowej i zadania im poważnych strat.
  „Łęgowski” został niestety zadenuncjowany przez łańcucką konfidentkę, która prawdopodobnie jednak nie domyślała się tak znaczącej roli księdza w konspiracji. Do jego mieszkania przybył łańcucki żandarm Heinrich Krätzinger, który zastrzelił ks. Tęczę podczas próby ucieczki. Miało to miejsce 31 marca 1943 r. przy ul. Matejki w Łańcucie.
  Ksiądz Tęcza był dobrze znany pewnej osobie z kręgu konspiracji, z którą udało mi się przeprowadzić kilka rejestrowanych fascynujących wywiadów. Była nią łańcucka łączniczka, a właściwie kurierka między-obwodowa Stanisława Sierant ps. „Emilia”, która transportowała przesyłki konspiracyjne powierzone przez „Łęgowskiego” m. in. do okolic Strzyżowa, gdzie trafiały do tamtejszej konspiracji. Postać szefa „Kiejstuta” wspomniana kurierka opisywała w samych superlatywach, podziwiała jego patriotyzm i szczere oddanie sprawie.
  Ksiądz Józef Tęcza ps. „Łęgowski” spoczywa w kwaterze zbiorowej AK na Cmentarzu Komunalnym w Łańcucie”.
  A oto fragment zapisu wywiadowczego Podokręgu Rzeszów AK (sporządzony przez osobę posługującą się pseudonimem „Lis”), z którego dowiadujemy się, w jaki sposób śmierć księdza-konspiratora odebrała łańcucka społeczność: „…Rw.30.4.43. … Prosi b. aby nie komunikować się do 20.V. z nim. Zastępca nieobecny i nie wiadomo gdzie jest. Duch wspaniały w całym Ł. Pielgrzymki do grobu księdza. Zginął jako Tęcza. P. Skrotowa wyraziła zgodę na spotkanie, lecz nie w tej chwili, po 20.V. Panuje tam niezwykłe podniecenie i pobudzony został wielki patriotyzm, a młodzież rwie się do czynu…”.
opracował: Andrzej Borcz

W Przemyślu nazwisko ks. Józefa Tęczy znalazło się na tablicy upamiętniającej zamordowanych kapłanów diecezji przemyskiej.